wtorek, 1 maja 2012

Art Craft Party

Postanowilam opisac obiecane art craft party ;) To bylo juz jakis czas temu ale od poczatku.... W Miami poznalam Heather. Heather jest amerykanka i od kilku lat mieszka w Miami, studiuje i zajmuje sie dwoma lobuzami, 2 i 5 lat. Ich rodzice to znajomi moich hostow wiec sila rzeczy dzieci przyjaznia sie z Maxem. Pierwszy raz spotkalam Heather na plazy gdzie dzieciaki bawily sie razem i wtedy Ona zaprosila mnie na Gilr Party, jak pozniej okazalo z elementami art craft ;) Heather byla tak dobra i przyjechala po mnie swoim uroczym autem i zabrala mnie z South Beach do mieszkania swojej przyjaciolki. Jadlysmy, pilysmy kawe... to nic ze w papierowych kubkach i smakowala jak papier ;) w koncu w gosciach bylam wiec mi smakowala :P no i oczywiscie robilysmy tzw art crafts ;) Dziewczyny wlasciwie spotkaly sie zeby przygotowac swoje stroje na festiwal renenansu, ktory mial odbyc sie nastepnego dnia. Dziewczyny zrobily skrzydla zdrutow i materialu, ale niestety nie uwiecznilam tego na zdjeciu, a na prawde byly udane. Moje kolczyki juz widzieliscie ;) Ja stwierdzilam, ze skrzydla to dla mnie zbyt skomplikowana sprawa a ja pozatym i tak nie moglam isc na ten festiwal bo nastepnego dnia bylam umowiona z Ruda a pozniej pracowalam.



A to widok z okna tej kolezanki, w rzeczywistosci wyglada duzo lepiej.



Teraz sie zasanawiam, czy party to dobre okreslenie bo w sumie bylo nas tylko 5 osob no i tak malo imprezowo bylo ;) Dziewczyny byly spoko a ja mialam pierwszy raz mozliwosc pogadac sobie z amerykanami, do tej pory rozmawialam tylko z osobami, ktore tak jak ja przyjechaly do USA i uczyly sie angielskiego, gdzie nie zawsze mam pewnosc czy oni mowia poprawnie i czy jak ja cos mowie to czy moge liczyc na korekte ;) Czasem bylo mi ciezko zrozumiec, szczegolnie jedna dziewczyne bo mowila bardzoszybko i z jakims innym akcentem ;) Ale dalam rade. No wiem, ze musze jeszcze sie duzo nauczyc na temat jezyka angielskiego.
Po skonczeniu naszych "pracach artystycznych";) poszlysmy na spacer po okolicy. Bylo tam duzo mniej tloczno niz w Miami Beach, gdzie my mieszkalismy z host rodzina. I chyba wole jak jest mniej tloczno bo w MB, zwlaszcza w weekend ciezko sie ruszyc po miescie... 
P.S. Mysle, ze osoby ktore prosily mnie o opisanie art craft party czuja sie zawiedzione ;) A moze nie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz