piątek, 23 marca 2012

Praca i zwiedzanie...

Teraz dzieciaki maja dwa tygodnie przerwy wiosennej co oznacza, ze musze wiecej pracowac. Doklanie 9/10 godzin dziennie ale w nagrode... jedziemy w przyszlym tygodniu do Miami, wiec pocieszam sie ta perspektywa! Tam podobno bede miala tylko kilka godzin do przepracowania. Oby... Laura kombinuje tylko, zeby nie przekroczyc 10 godzin dziennie i 45 w tygodniu, Nooo, Niech kombinuje :P
Mimo wszystko troche sie zdolowalam bo pytam wszystkie au pair ile musza pracowac to kazdy/a ma mniej godzin niz ja ;/ Na szczescie poki co daje rade.

Co wiecej o pracy to, ze mimo tego, ze wiecej pracuje w tym tygodniu jestem mniej zmeczona bo Laura wrocila do swojego biura! :D No i pan Max jest znacznie grzeczniejszy. Wczoraj bylismy na karuzeli w okolicach biblioteki przy 5Av.


Przy okazji i ja pojezdzilam sobie na karuzeli ;)

W tygodniu bylam tez z Maxem w Muzeum Historii Naturalnej zobaczyc DINOZAURY, ktore Max uwielbia ale tym razem biedak zasnal i nie chcial nawet isc do Discovery room, gdzie dzieci bawia sie w archeologow. Do domu postanowilam wybrac sie pieszo, zamiast metrem i spacerowalismy przez Central Park, w ktorym wiosna w pelni!




 Tyle o pracy ;) W miniony weekend udalo mi sie zobaczyc na prawde mnostwo miejsc. Jestem z tego powodu bardzo zadowolona, tym bardziej, ze uswiadomilam sobie, ze tak na prawde w NY bede jeszcze tylko miesiac. Bo... w polowie maja lecimy do Wloch na miesiac a jakos w czerwcu sie przeprowadzamy na Floryde. Nie powiem, zebym rozpaczala z tego powodu, tylko chce wszystko zobaczyc tutaj, poki tu jestem. 

Najwazniejsze to wybralam sie na musical Jesus Christ Superstar! Na prawde dobry musical. Szczegolnie zrobilo na mnie wrazenie to jak dobrze aktorzy spiewali. To probka calego przedstawienia:



Poza tym bylam na paradzie z okazji dnia sw. Patryka, w Metropolitan Museum of Art, Empire State Building, Statue of Liberty, Ellis Island, Brooklyn Bridge, Little Italy, East Village (w polskiej restauracji z jedynym polskim daniem - pierogami), The Bull, The Memorial i World Trade Center, Central Park no i przy okazji wiele innych miejsc, w ktorych juz bylam wczesniej.

Widok z Empire State Building
The Bull
Na Brooklun Bridge z widokiem na inny most ;)
Zywiec z sokiem ... malinowym ;D
Mialam nie dodawac zdjec z jedzeniem ale jak kazda inna zasade i ta trzeba bylo zlamac ;)
Obrazek w metrze
Statua Wolnosci (podobno kiedys byla brazowa) Niestety nie mozna bylo wejsc do srodka bo renowacja w toku
Parada z okazji dnia sw. Patryka i wszyszcy szaleni ludzie ubrani na zielono, tylko ja nie mialam nic zielonego ;)
Immigration Museum on Ellis Island
The Memorial WTC
No i tak zamiast odpoczywac i nic nie robic ja chodzilam gdzie sie tylko dalo i po weekendzie bylam bardziej zmeczona niz w ciagu tygodnia ;) Ale dzisiaj odpoczelam w Zoo w Central Parku, gdzie wybralismy sie z Maxem, ale o tym innym razem.

Na koniec widok z mojego okna dzisiaj rano :D


Wiem, ze zaniedbuje bloga, ale nie daje rady pisac czesciej. prosze o wybaczenie ;) Pozdrawiam czytajacych!



środa, 14 marca 2012

Minal miesiac!

I nawet nie wiem kiedy :) Wszystko sie dzieje tak szybko. Teraz skonczylam prace i zjadlam kolacje ale zbyt zmeczona, zeby napisac co dzialo sie przez ostatni tydzien. Obiecuje, ze wkrotce nadrobie :) Jedyne co moge napisac to ze ten tydzien zaczal sie strasznie a wszystko przez to, ze Laura zostaje w domu bo niby pracuje... Kiedy Laura jest w poblizu Mr Max nie chce sluchac nikogo i wszystko zdobywa placzem. Oczywiscie nie ode mnie! ehh rodzice. Czy wszyscy zawsze nabieraja sie na sztuczki swoich dzieci? :P Mamo powiedz mi ;) 

Kiedy jest tylko ze mna albo z Davidem jest zupelnie innym dzieckiem. Probowalam wytlumaczyc Laurze dlaczego tak sie dzieje, bo nawet sama mnie pytala, ale ona zdaje sie nie przyjmowac tego do wiadomosci!

Jedyne co chcialabym zmienic to zeby zaczela spowrotem pracowac u siebie w biurze!

poniedziałek, 5 marca 2012

Dluga wyspa

W miniony poniedzialk zaczelam prace w wolontariacie w szkole, do ktorej chodzi Max. Jest to International Preschool. Bede tam chodzic kazdy poniedzialek i wtorek miedzy 9 a 12, o ile moja LCC sie zgodzi... Umowa jest taka, ze moge byc w kazdej innej klasie niz mojego host kida, wiadomo dlaczego... Poszlam wiec pierwszy raz w poniedzialek i pomagalam troche opiekunkom, wlasciwie to nie ma tam zbyt wiele pracy. Jestem tam raczej jako obserwator. Bylam ciekawa jak tutaj przebiega nauka. Co mnie zdziwilo to prawie kazde dziecko chodzilo zasmarkane i kaszlalo. W Polsce raczej chore dzieci zostaja w domu, racja? :P We wtorek na wolontariat juz nie poszlam, mialam tez dzien wolny bo sie zle czulam (a lot of germ in the school :P) Balam sie, Laura z reszta tez, ze zaraze Maxa wiec wolalam sie do niego nie zblizac tego dnia. Nastepnego dnia juz poczulam sie zupelnie dobrze wiec moglam wrocic do pracy :D Yupi!
I tak minal kolejny tydzien mojej pracy, ktora w sumie nie jest ciezka.  Max bywa tylko meczacy wtedy kiedy jest zmeczony kiedy nie ma drzemki w ciagu dnia. Teraz probujemy go oduczyc tego, wiec bywa ciezko. Obecnie Max ma faze powtarzania slow "pizza head" i zawsze wtedy sie smieje ;) Pizza head przerodzilo sie w "pipi head" and "pupu head" :P Ehhh probowalam go tego oduczyc, ale Laura rozsmiesza go tym kiedy on placze wiec nici z mojej nauki i moj autorytet podupada :P ehh

W tym tygodniu rodzice dzieci z Maxa szkoly mialy spotkanie i kazdy rodzic dostal cos takiego:


Mi sie podoba :)
W tym tygodniu musialam tez pojsc do DMV dowiedziec sie jak mam zrobic tutaj prawko. Podobno w Nowym Jorku wystarczy prawo jazdy miedzynarodowe, ktore mam, ale ja tak naprawde bede potrzebowala prawka usanskiego na Florydzie. Poki mam troche wolnego czasu kiedy Max jest w szkole moge je zrobic. Oczywiscie obawiam sie tego egzaminu bo w Polsce to byla trauma.... Poszlam wiec tam, to jest Brodway i 34st, czy gdzies w tych okolicach i dostalam jakies wnioski, ktorych nie mialam jeszcze kiedy przejrzec i ksiazke do nauki przepisow :D


Kiedy przeprowadzimy sie na Floryde po prostu bede musiala odwiedzic tamtejsze DMV i zmienic dokument, juz bez egzaminu. NA SZCZESCIE!

W piatek okolo godziny 3 wrocila Laura z pracy bo miala mnie zawiezc do Long Island University :D Podwiozla mnie wiec tam i pojechala po Davida do jego pracy. Szkola byla super chociaz moje wyobrazenie o zajeciach bylo zupelnie inne. Ale od poczatku...

Zapisalam sie tam jeszcze kiedy bylam w Polsce a wszystkie formalnosci zalatwila mi Laura. Chcialam pojsc na kurs przygotowujacy do TOEFL-a wiec to zrobilam. Sa tam specjalne kursy dla au pair, ktore trwaja jeden weekend i za to dostaje sie 3 kredyty, czyli polowe tego co mamy tak na prawde zdobyc. To link do szkoly: http://www.liu.edu/CWPost/About/Offices/Au-Pair.aspx
Caly kampus jest na prawde bardzo ladny, chociaz minusem moze byc to, ze troche trzeba sie ochodzic miedzy zajeciami i lunchem itd. W sumie dla mnie jest to dobre - mozna spalic kalorie bo jedzienie tam jest bardzo dobre, jak stwiedzilam, za dobre. To zdjecia z kampusu:



Poszlam wiec do budynku, ktory mialam wskazany na dokumentach, tam dostalam klucz do pokoju i kabel do internetu. Pokoje i lazienki byly calkiem w porzadku. Chociaz wspinanie sie na luzku pietrowym to cos czego chcialam doswiadczyc w dziecinstwie, ale teraz tez byloo fajnie ;)

Wole na gorze :P
Zajecia zaczely sie w piatek o godzinie 6 p.m. a skonczyly w niedziele o godzinie 3 p.m. Oczywiscie z przerwami na sen i posilek itp. Na zajeciach mowili nam o tym jak wyglada wlasciwy egzamin, gdzie mozemy przystapic, ile kosztuje i wszystkie inne szczegoly wiec nie bylo to wlasciwie typowa nauka do egzaminu tylko o egzaminie co w sumie tez jest przydatne. Na koniec kursu mielismy czesc sluchania i czytania. Musze przyznac, ze egzamin (dla mnie) nie jest latwy wiec poki co nie bede do niego podchodzic, tym bardziej, ze kosztuje 160 dolarow :O
Na poczatku zastanawialam sie co ja robie na tym kursie bo nasza prowadzaca i prowadzacy kazali nam cos rysowac, wycinac i takie tam wiec czulam sie jak w przedszkolu ;) W sumie to podczas calego szkolenia mozna bylo pocwiczyc swoj angielski bo z Polski byla jedna dziewczyna (hej Karolina ;) ale nie dalo rady mowic po polsku bo nasze kolezanki nas nie rozumialy. Tylko Niemki sie tym nie przejmowaly, ale ok jestem w stanie to zrozumiec bo bylo ich zdecydowanie najwiecej, wiec przebywaly glownie w swoim groniue i mogly sobie pozwolic na taki luksos jak mowienie w swoim ojczystym jezyku/
Mielismy mase cwiczen dzieki ktorym moglismy rozmawiac z nowymi osobami, a tym samym zawrzec nowe znajomosci. Ja nareszcie bede mogla gdzies wyjsc w nastepny weekend ;) Zaplanowalam juz z Karolina, Adriane (z Brazylii) i Caylin (Afryka Poludniowa) pojechac do Green Point i kupic troche polskiego jedzonka ;) Polskiego chleba mi potrzeba!  Tak naprawde to jestem strasznie ciekawa jak tam jest, ale nie jade tam bo tesknie za Polska, jeszcze nie... :P W szkole kazdy byl zaskoczony, ze jestem w USA dopiero 3 tygodnie i juz wzielam sobie kurs.  To byl pomysl Laury, ale w sumie calkiem dobry ;)

 Na koniec dostalismy prace domowa, ktora musimy przeslac w ciagu miesiaca. A to, co dostalam za napisanie jednego prostego zdania :D

Teczka na dokumenty, dlugopis, olowek, gumka ;) Dzie-ku-je!

Z szkoly musialam sie dostac jakos na pociag do Pen Station. Adriane zabrala mnie do miejscowosci gdzie mieszka, do Merrick i pomogla sie odnalezc na stacji. To byla moja pierwsza podroz pociagiem w US. Wszystko jest jakby latwiejsze niz w Polsce ;)

Stacja w Merrick


Jedna ze stacji, ku mojemu zaskoczeniu, nazywala sie Jamaika :D