sobota, 13 kwietnia 2013

Kręgle - Lucky Strike

Już dawno myślałyśmy ze znajomymi Au Pair i nie Au Pair, żeby pójść na kręgle więc wreszcie w miniony weekend udało się to zrealizować! To kolejna rzecz, którą zrobiłam pierwszy raz w swoim życiu ;) Wstyd się przyznać, ale faktycznie nigdy nie miałam okazji w to grać. A pomyśleć, że mój mały Max mając nie całe 5 lat już zdążył :P Byłam z nim w dokładnie w tym samym miejscu kilka miesięcy wcześniej bo dostał zaproszenie od rodziców kolegi z klasy żeby chłopcy mogli pograć razem.



P.S. te dzieci się za szybko ruszają, nie można im normalnego zdjęcia zrobić ;)

W ciągu dnia to faktycznie fajne miejsce, nie tylko dla dorosłych. Kiedy przyszyłyśmy tam z dziewczynami było tam mnóstwo rodzin z dziećmi w bardzo różnym wieku. Z tego powodu stwierdziłyśmy, że następnym razem musimy przyjść później.

Super się bawiłyśmy a ja mimo tego, że grałam pierwszy raz w życiu wcale nie byłam najgorsza :P

Paola - Włochy, Victoria - Ukraina, Claire - Francja,
Livia - Brazylia, Daniela  - Meksyk
Tym razem Włochy zwyciężyły :)


Polska musi potrenować ;)


To tylko krótka krągła notka. Idę spać bo jutro rano (sobota!!!) mam kurs portugalskiego.
Dobranoc

Wielkanoc i przerwa wiosenna

No i znowu dawno nie pisałam, ale zaraz będę się tłumaczyć ;) 

Całe szczęście Święta i tzw. przerwa wiosenna już minęły! Właściwie przerwa wiosenna nie była taka zła, mimo tego, że Max miał tydzień wolny od szkoły. Host wziął sobie wolne z pracy bo jego brat z rodziną przyjechał do nas na ten tydzień więc nie musiałam pracować zbyt długo, góra 3 godziny dziennie. Brat hosta ma dwóch synów - 7 i 9 lat więc plus 4,5-letni rozrabiaka było wesoło... Najgorsze w tym wszystkim było to, że wieczorami w weekend musiałam być z całą trójką w domu. Nie wyobrażałam sobie jakoś pracy z większą ilością dzieci niż jedno, ale było ok. Było ok pomijając fakt, że Max nie mógł zasnąć bo zjadł za dużo świątecznej czekolady od świątecznego króliczka... Z kolei drugi mały rozrabiaka nie mógł zasnąć bo bał się, że coś wejdzie do pokoju. Podobno obejrzał jakąś bajkę dla nastolatków... Nie wiem co to było. Szybko jednak dał się uspokoić.
Przed przyjazdem gości host powiedział mi, że jego brat ma mi zapłacić jeśli będą chcieli żeby została z chłopcami wieczorem i on sam podobno go o tym poinformował. Goście wyjechali a ja żadnych exstra dolców nie dostałam... Nie myślałabym o tym nawet, gdyby nie to, że host powiedział, że mi zapłacą. Postanowiłam więc z nim pogadać i zapytać kiedy dostanę pieniądze za dodatkową pracę. On oczywiście zaskoczony, że ich nie dostałam obiecał, że coś z tym zrobi... Trochę to wszystko dla mnie dziwne bo przecież jego brat był jego gościem i gdybym ja nie została z chłopcami to nie mogliby razem wyjść na kolację Wielkanocną. Moim skromnym zdaniem to mój host powinien mi zapłacić, ale na pewno tego nie zrobi. To chyba typowe dla amerykanów... Kolejnym razem nie zamierzam się męczyć z większą ilością dzieci za free ;)

A propos Wielkanocy... Wcale, ale to absolutnie wcale nie było jej czuć w Miami. Rano się obudziłam i dzieciaki szukały po całym domu czekoladek od Wielkanocnego Królika (btw. po świętach znalazłam jeszcze kilka i je zjadłam :P). Jedynym świątecznym elementem było malowanie pisanek z chłopcami. Idąc w niedziele do kościoła spodziewałam się, zwłaszcza po hiszpańsko-języcznej części mieszkańców Miami bardziej uroczystego podejścia, ale nic... Widziałam za to mnóstwo turystów na ulicach w sportowych strojach i idących na plażę. Ja wiemmmm, że to Miami i że nie każdy musi  świętować Wielkanoc, ale tak jakoś pusto bez żadnych obchodów, takich jak jest to w Polsce. Z tych powodów cieszę się, że święta już mamy za sobą.

Powód dla którego nie pisałam dawno to mój kurs angielskiego przygotowujący do egzaminu TOEFL. Wprawdzie zajęcia mam tylko dwa razy w tygodniu, ale za to tyle pracy domowej, że mimo wszystko nie wyrabiam się z wszystkimi zadaniami. Kurs jest na prawdę super bo cały czas ćwiczymy takie zadania jakie są na samym egzaminie, który nie jest łatwy. 
To moja książka, może się komuś przyda :)


A to ja szczęśliwa studentka :P


Szukając sobie innego miejsca do nauki znalazłam się obok basenu ;)

Planuję zdać egzamin na początku maja kiedy wrócę w Włoch.... Nic o tym nie wspominałam bo sama do niedawna nie wiedziałam, że pod koniec kwietnia lecimy do Włoch an 10 dni a potem znowu w czerwcu na miesiąc. Tym razem niestety będę musiała starać się o wizę i to w Mediolanie! Mam nadzieję, że wszyscy tam będą mówić po angielsku. Póki co zebrałam wszystkie potrzebne dokumenty i umówiłam się na spotkanie w ambasadzie. Sama jestem bardzo ciekawa jak to wszystko będzie wyglądać.

Wszystko to w telegraficznym skrócie. Wybaczcie. Będę się starać pisać częściej. Być może dopiero po egzaminie.... Trzymajcie więc kciuki za rozmowę i egzamin :)

Pozdrawiam gorąco z upalnego Miami (32C)... a to ciągle wiosna...