środa, 29 lutego 2012

Drugi tydzien w NYC...

... a mnie dopadlo przeziebienie, wiec mam dzis dzien wolny! Jedyna dobra strona tego, to ze moge lezec caly dzien i nic nie robic ale jutro juz bym chciala wrocic do pracy! Laura dala mi jakies leki i mam nadzieje, ze jutro sie poczuje lepiej, ale nie chce Maxa zarazic ;/ ehhh pech! Wszystko pewnie przez ta zmiane klimatu. Jest tu troche cieplej niz w Polsce, ale mimo tego trzeba sie cieplo ubierac bo strasznie wieje! w koncu dookola woda... 
Ludzie tutaj sa troche dziwni bo chodza tylko w podkoszulkach i krotkich spodenkach. Oczywiscie nie wszyscy, ale troche takich osob juz widialam, a przeciez ciagle jest zima :O Druga sprawa to ludzie przechodza tutaj na czerwonym swietle, nawet jak policjant stoi obok przejscia ;D Widac, nie daja tu za to mandatow ;)

Zanim sie tak zalatwilam to spedzilam bardzo milo weekend :)
W piatek rano kiedy Max byl w szkole upieklam szarlotke bo wieczorem mieli przyjechac goscie, brat Davida z zona i dziecmi - Jim i James, ok. 6 i 7 lat. Wesole dzieciaki. James wymyslil piosenke, ktora brzmiala mniej wiecej tak: Gosia, Goooosia, Gosiagosiagosia, Goooosia.... ':D Czyz to nie jest tworcze ;) Potem caly weekend wszystkie dzieciaki to spiewaly i tanczyly do tego :D

W sobote rano mielismy jechac w miejsce, ktore wybiora dzieci. Wszyscy zbierali sie tak dlugo, wiec postanowilam wybrac sie sama na spacer po miescie i pozniej do Nich dolaczyc juz na miejscu.

Przeszlam sie 5Av, do ktorej z domu mam moze 10 minut pieszo...
Na tej ulicy sa wszystkie drogie sklepy typu: Prada, Bvulgari, Banana Republic, Loius Vuitton, Swarovski itp. Miedzy nimi jest tez dobrze nam znany H&M ;) i nie moglam powstrzymac sie od zobaczenia co tam jest. Z tego co widzialam to ciuchy sa tu zupelnie inne niz w Polsce. To killa zdjec z 5Av:

St Patric's Cathedral

Trump Tower
Apple
Rockeffeler Center
Coca-Cola
W koncu dotarlan do Central Parku, ktory jest na prawde piekny! A drzewa w srodku miasta robia wrazenie ;)








I tak dotarlam do American Museum of Natural History... Tam spotkalam sie z rodzina i poszlismy do planetarium. Bylo super! Niestety nie mozna bylo robic zdjec. A i Max'owi nie podobalo sie tak jak mi ;) Biedak sie rozplakal jak byl wybuch gwiazdy i podloga sie zatrzesla...


Potem rodzinka poszla znow ogladac dinozaury jak tydzien wczesniej wiec ja wybralam sie w innym kierunku :)


24,2 funt (UK) [lb]=10,9769264 kilogram [kg] :P
Picturing science




Kiedy chcialam juz wrocic do domu i szukalam wyjscia do metra, przypadkiem trafilam na host rodzine i razem poszlismy do Central Parku w kierunku domu ta slynna aleja:


I tutaj zagadka ;) Gdzie byl krecony, w jakim budynku Spiderman i Ojciec Chrzestny III?? :D

Wieczorem razem zjedlismy kolacje i nadeszla sadna chwila dla mnie bo wszyscy mieli sprobowac mojej szarlotki... Na szczescie wszystkim smakowala oprocz Maxowi :D 

Obliczylam ile km tego dnia przeszlam i bylo to w sumie ok 12 km :D

W niedziele Wyruszylam w poszukiwania kosciola ;) i po drodze przechodzilam obok ONZ-u. Musze sie tam kiedy wybrac. Ta droga wlasciwie codzinnie chodze kiedy odbieram Maxa ze szkoly.



Widok na Brooklyn
Ostatecznie znalazlam sie w Kaedrze sw. Patryka. Z zewnatrz jest piekna, ale w srodku jeszcze piekniejsza :) Pierwszy raz mialam mozliwosc tam wejsc.


A na koniec moj prezent! Zobaczcie co Max dla mnie narysowal ;)

Znajac Maxa to pewnie jest rakieta ;D
 Dziekuje Max! :*


sobota, 25 lutego 2012

Ktokolwiek widzial, ktokolwiek wie...

Zyje! I mam sie dobrze :D Wybaczcie mi duga nieobecnosc, ale bylam bardzo zajeta przez ostatnie dwa tygodnie no i oczywiscie nie mialam wlasnego komputera! Musze przyznac, ze bylo wesolo i poznalam cala mase nowych ludzi! :D Ale od poczatku...

Moja podroz samolotem przebiegla bez najmniejszych problemow i opoznien, co przytrafilo mi sie juz kilka razy %) Z Warszawy do Londynu lecialam sama, bo jak juz kiedys wspomnialam, nie bylo nikogo z Polski kto by lecial do Long Island w tym tygodniu co ja! W Londynie, gdzie mialam 3 godziny zeby przemiescic sie z terminalu 5 na terminal 3, spotkalam kilka dziewczyn :D Bardzo latwo mozna bylo je ropoznac po rozowej plakietce na ich torbach, ktorej ja nie mialam bo przyczepilam ja do mojego duzego bagazu. Tak jak sie spodziewalam, najwiecej bylo tam dziewczyn z Niemiec. I wlasciwie to w szkole bylo slychac tylko niemiecki i hiszpanski noooo czasem angielski ;)

Na lotniosku Newark bylismy ok. godziny 20.30, jak wedlug planu. Przyjechal po nas bus (haa kierowca mowil po polsku!) i zawiozl nas do Szkoly w Long Island. Trwalo to moze 1,5 godziny. Bylo ciemno ale trudno bylo nie zauwazyc z daleka The Brooklyn Bridge i The Statue of Liberty! Niesamowity widok!!! Do szkoly dotarlismy ok 22. Tak przywitala nas Britney i Chelsey. Zostalismy podzieleni na kilka grup w zaleznosci od tego gdzie sie pozniej znajdziemy, to znaczy gdzie mieszka nasza host rodzina. Kazdy z nas dostal rowniez klucz do pokoju oraz kto chcial suszarke i budzik :P Jak sie pozniej okazalo bardzo przydatne rzeczy podczas pobytu na szkoleniu! Moja Rumi to Sophie z Meksyku ale ja nazwalam Ja Zoska i bardzo sie Jej to spodobalo :D Moi meksykanscy znajomi uczyli mnie hiszpanskiego a ja lubilam ich rozsmieszac odpowiadajac po hiszpansku na pytania, ktorych nie rozumialam ;)


Ja i moi meksykanscy znajomi :D
(Eric i Zoska-z tylu, byli w mojej grupie) 

Zajecia w szkole, tak jak wiekszosc dziewczyn mowilo byly nudne, ale tylko czasem ;) Ja uwazam, ze byly przydatne! Mozna bylo poznac troche ludzi, ktorzy beda mieszka niedaleko i nauczyc sie przydatnych informacji o dzieciach w roznym wieku. Moja grupa juz zaplanowala spotkanie 16 marca w NYC wiec nie bede miala daleko ;)) Po zajeciach w szkole mielismy wolny czas i moglismy korzystac z komputerow, grac w rozne gry... A wlasnie! ja nauczylam sie grac w UNO, tak gra w karty oczywiscie skad? Z Meksyku! Ale dziewczyny z Kolumbii tez ja znaly. Poza tym jednego wieczoru, po ciezkim dniu zajec, zorganizowalismy candy picnic! :D Ja oczywiscie zabralam ze soiba Krowki z Opola Lubelskiego :P bo sa najlepsze na swiecie! W sumie smakowaly podobnie jak jeden meksykanski smakolyk!

Candy Picnic z Andie i Tatiana
(krowki na srosku stolu :P)
Musze przyznac, ze niektore slodycze nie smakowaly wcale jak slodycze, np. czarne cukierki z Danii, fee :P (wybacz Isabel). Najzabawniejsza czescia zajec okazal sie sing along (alone dla mnie...) Bylismy podzieleni wedlug kraju, z ktorego pochodzimy, a ze kilka osob, rowniez i ja, musielibysmy spiewac sami to moglismy dolaczyc sie do kogos innego. Uff... wtedy wlasnie poczulam ulge, chociaz przyznam szczerze, ze mialam przygotowane "My jestesmy krasnoludki..." :P Dolaczylam do dziewczyn z Kolumbii i spiewalam piosenke, ktora pierwszy raz uslyszlam hihi. Byla to piosenka o Iguanie ;)


Tak, teraz jestem prawdziwa latino-girl po takim chrzcie ;)

Mielismy tez zabawne zajecia z panem policjantem, chociaz wlasciwie nie jestem pewna czy napewno nim byl. Zajecia te dotyczyly bezpieczenstwa i jedno pytanie w tescie brzmialo: Gdzie wybralbys sie/wybralabys sie na pierwsza randke? :P Odpowiedz prawidlowa to: do muzeum lub resturacji! Taaak na pewno skorzystam z tej cennej podpowiedzi ;)

Pan policjant z kawa i rogalikiem ;)

Ostatniego dnia wszkole, czyli w czwartek po poludniu dostalismy swiadectwa ukonczenia kursu i pojechalismy na wycieczke po Manhattanie! A wlasnie! W szkole spotkala mnie niespodzianka, bo okazalo sie, ze rodzina wlasnie wykupila mi ta wycieczke! :D


Ja z Marie i moim dyplomem

Szwecja, Francja, Meksyk, Dania, Kolumbia Brazylia, Niemcy, Australia, Austria i oczywiscie Polska! Cala moja grupa :)

Na wycieczke pojechalismy dwoma autobusami. Mielismy przewodnika. Jedyne co nam sie nie udalo tego dnia to pogoda. Bylo okropnie zimno i padal deszcz, ale to nie przeszkodzilo nam zeby sie dobrze bawic ;) A zeby nie bylo nudno w autobusie to sluchalismy muzyki a ja uczylam sie jak sie tanczy salse :P


Eric uczy mnie Salsy

Na poczatu naszej wycieczki poplynelismy promem zobaczyc Statue Wolnosci.... Byla taka mala :D

Misiu Twoja Statula Wolnosci ;)
Z Zoska a w tle Manhattan (najprawdopodobniej)
Bylismy tez w cukierni, ktora jest slynna z filmu "Sex and the city", o czym dowiedzialam sie dopiero jak tam pojechalismy ;)

The Magnolia Bakery (za nami)
... i w Central Parku....


Imagine... John Lenon
 ... obowiazkowo trzeba bylo zajrzec do m&m-sowego sklepu ;)


Ostatnim etapem naszej wycieczki byl Top of The Rock. Na prawde niesamowity widok, co nie do konca mozna zobaczyc na zdjeciach.

Albo my....
... albo widok ;)
Do Long Island wrocilismy poznym wieczorem, a w piatek rano wszyscy pojechali autobusami do swoich rodzin, albo na lotnisko i dopiero do rodziny goszczacej. Ja bylam jedyna osoba, ktora zostala w kampusie bo moi host rodzice Laura i David przychali po mnie samochodem. Balam sie tego spotkania bardzo! Ale okazalo sie, ze bez potrzeby :) Pojechalismy do domu, gdzie czekala obecna ua pair rodziny - Sarah i potem wszyscy poszlismy do szkoly po Maxa, ktory przywital mnie usciskiem :D Potem wspolnie zjedlismy pizze, jak na prawdziwych Wlochow przystalo ;) Byla pyyyszna! Zwlaszcza w porownaniu z jedzieniem, ktore nam dawali w szkole :P

W sobote moglam sie nareszcie wyspac a ok. poludnia pojechalam z Sarah na spotkanie z nasza LCC (Local Childcare Coordinator). Byl to dziwny lunch bo kiedy skonczylismy jesc, obsluga zabrala stoly i ludzie zaczeli tanczyc :D Bylo calkiem przyjemnie. Moja LCC to taka "luzna" babka. Tanczyla z nami i pila drinki ;) Do domu wrocilysmy dosyc pozno, ale gdzie bylysmy jeszcze niech zostanie tajemnica... :P

W niedziele po sniadaniu pojechalam z Laura i Maxem do Muzeum Historii Naturalnej. Na prawde robi wrazenie! Jeden dzien to zdecydowanie za malo, zeby wszystko zobaczyc. Bylo tam mnostwo dzieciakow a Max ciagle biegal i uciekal mamie :P


Max i dinozaury
Prace rozpoczelam w poniedzialek rano, chociaz wlasciwie Laura byla caly dzien w domu bo byl to dzien wolny od pracy i szkoly. Wybralismy sie wiec z Maxem na karuzele... 


Na karuzeli
 A tak swietowalismy koniec karnawalu:P

Max Spiderman!
Bylismy w markecie ze znajomy Maxa i kazde dziecko mialo swoje przebranie. Pan Max wybral swojego ulubionego bohatera Spidermana :D

To dzialo sie kiedy dzieci mialy dni wolne od szkoly, ale moj standardowy rozklad dnia wyglada tak:
  • Wstaje rano i kapie Maxa,
  • ok godz. 9.00 mama zaprowadza go do szkoly, wiec ja mam czas wolny,
  • o 12.00 odbieram go ze szkoly i zabieram do domu na lunch,
  • po lunchu Max zwykle ma drzemke ok. 1.5 godz.
  • o 4.00 pm idziemy na godzine na dodatkowe zajecia w szkole, basen, pilka nozna i koszykowka!
  • Kiedy nie ma zajec popoludniowych umawiamy sie ze znajomymi na tzw. play dates :P
  • miedzy 6/7 rodzice wracaja do domu.

Jak do tej pory nie mialam wiekszych problemow z Maxem, chociaz najgorsze jest wybudzenie go z drzemki, ale musze to robic bo potem nie chce spac w nocy tylko uklada puzzle z rodzicami ;) Mam nadzieje, ze dalej bedzie rownie dobrze jak dotad...
 
Dzis zaczal sie weekend wiec mam dwa dni wolne ale przyjechala rodzina Davida z dzieciakami wiec pewnie mimo to zostane z rodzina i pojedziemy cos zwiedzac. Decyzja co to bedzie nalezy do dzieci. Poki co wole ten czas spedzic z nimi, niz samej bo jeszcze nie poznalam nikogo z kim moglabym gdzies wyjsc ;)
 
P.S. Obiecuje, ze bede pisac czesciej :P

niedziela, 12 lutego 2012

New York, here I come!

No to w drogę!!! :D


Walizkę już spakowałam, jeszcze tylko wydrukuję karty pokładowe i jutro rano jadę na lotnisko!






Jak tylko będę miała dostęp do komputera i internetu zdam relację ze szkolenia w Long Island i pierwszego spotkania z moją host rodzinką :)


Trzymajcie kciuki ;)


Bye bye Poland!

piątek, 3 lutego 2012

Good news...



Podczas gdy w Polsce -20 C.... 


....wiadomość o wakacjach na Florydzie może być na prawdę rozgrzewająca :D

Właśnie dostałam wiadomość od mojej host mom, że pod koniec marca jedziemy na tydzień lub dwa do Miami!

Czy to nie jest dobra wiadomość? ;)

Jak ja kocham lato!!!